Dziesięciu zostało uzdrowionych, a podziękować przyszedł tylko jeden, i to Samarytanin. Jezus dziwi się niewdzięczności pozostałych. Wykorzystuje to wydarzenie dla pouczenia uczniów i przygodnych słuchaczy o potrzebie okazywania wdzięczności. Ona świadczy o duchowej kulturze człowieka i o otwarciu jego serca na nowe dary.
Niewielu świadomie uczy się okazywania wdzięczności Bogu. Tymczasem jest to umiejętność nieodzownie potrzebna na drodze doskonalenia życia religijnego. Pan Bóg pragnie, by człowiek nie tylko odkrywał wielkość otrzymanych od Niego darów, lecz również Jego dobroć i miłość, która objawia się przez udzielanie tych darów. Z tym, że to drugie odkrycie jest znacznie ważniejsze niż pierwsze.
Jeśli dziecko otrzymuje od mamy pięknego pluszowego misia i ucieka z nim do swego pokoju, by się bawić, to widzi tylko dar — misia. Jeśli natomiast sadza misia na tapczanie, a samo rzuca się na szyję mamusi, by jej podziękować za to, co otrzymało, widzi nie tylko dar, lecz dobroć i miłość serca matki. Ten skarb jest dla niego ważniejszy niż miś. Matka zaś cieszy się wrażliwością dziecka, dostrzega, jak przez ten dar ich wzajemna miłość jeszcze bardziej się umacnia i gotowa jest w krótkim czasie przygotować dla dziecka nową niespodziankę.
Podobnie jest z wdzięcznością okazywaną Panu Bogu. Jej objawienie jest potrzebne nam. Ten, kto umie dziękować, zbliża się do Boga i umacnia łączące go z Nim więzy. W życiu religijnym, gdzie chodzi o rozwój miłości Boga, wdzięczność stanowi podstawowy element. Bez niej o wędrowaniu ewangeliczną drogą nie ma mowy.
Rozumieli to doskonale pierwsi chrześcijanie, którzy liturgię świętej Ofiary nazywali „Dziękczynieniem” (greckie słowo „Eucharystia”). Oni wędrowali do ołtarza, by brać udział w dziękczynieniu, by spotkać się ze wspólnotą znającą wartość dziękczynienia. Jakże radosna atmosfera panuje wśród ludzi żyjących dziękczynieniem. Ile wśród nich pokoju i szczęścia. Chrześcijanie pierwszych pokoleń zdumiewali świat swoim optymizmem, a źródeł tego należy szukać w opanowaniu przez nich sztuki dziękczynienia.
Dziś ludzie nauczyli się narzekania i nawet wspólnoty chrześcijan, gdyby im przy ołtarzu pozwolono mówić to, co myślą, to zamiast pieśni dziękczynnych śpiewaliby pieśń narzekania i biadolenia. Z obfitości serca usta mówią. Narzekanie jest bardzo zaraźliwe i nie wymaga wielkiego trudu, by je opanować w stopniu doskonałym. Dziękczynienie jest trudniejsze, ale za to bardzo twórcze. Narzekanie niszczy ducha, dziękczynienie go ubogaca.
Sztuki dziękczynienia trzeba się uczyć. W ciągu jednego dnia istnieją dziesiątki sytuacji, w których winno paść słowo „dziękuję”. Nie bójmy się tego słowa przekazać, zwłaszcza swoim najbliższym. Czasem można przebywać w rodzinie przez tydzień i nie usłyszeć ani razu słowa „dziękuję”. Znak, że rodzina składa się z ludzi nie znających wartości wdzięczności, ale wtedy atmosfera w domu jest z reguły ciężka, pochmurna, szara. Brakuje czegoś, co wyzwala energię dobroci w sercach ludzi.
To małe słowo „dziękuję” wypowiedziane sercem do żony, która podaje wyprasowaną koszulę, do męża, który naprawił kontakt, do dziecka, które przyniosło ze sklepu masło, do matki, gdy nalała na talerzyk zupy, wyzwala z serc dobroć. Ten, komu podziękowano, widząc, że inni dostrzegają jego trud i pracę, jest gotów czynić jeszcze więcej dobra. Ale i odwrotnie, ten, kto umie dziękować, nie poprzestaje tylko na słowach, lecz stara się swoją dobrocią odwzajemnić dobroć mu okazaną.
Już ewangeliczna proporcja jeden do dziewięciu — mówi o tym, że niewielu ludzi w czasach Jezusa umiało dziękować. Nie należy się zatem dziwić, że dziś ta proporcja wygląda podobnie. W programach szkolnych ani katechetycznych nie wprowadzono systematycznej pracy, by uczyć wdzięczności. Uczą się tej sztuki jedynie ci, którzy szukają wielkich wartości. Ci nie zatrzymują oczu na darach, jakie mają w ręku, lecz cenią to, co otwiera serca i łączy je ze sobą. Wiedzą, że dla ich dobra nie wystarczy dostrzegać darów, lecz trzeba dostrzec ich dawcę.
Spróbujmy w najbliższym tygodniu przynajmniej kilka razy podziękować ludziom za gest ich dobroci, a wieczorem Panu Bogu za ogrom otrzymanych od Niego darów.
Ks. Edward Staniek