W jednym mieszkaniu współżyją ze sobą trzy pokolenia. Przedstawicielem najstarszego jest babcia licząca 77 lat, najmłodsze reprezentują dwie wnuczki, jedna ma lat osiemnaście, druga dwadzieścia. Babcia nie może chodzić, więc co pewien czas przynoszę jej Komunię świętą. Z reguły zastawałem w mieszkaniu duży bałagan i nie znajdowałem ani ja, ani rodzice żadnych argumentów zdolnych przekonać młode dziewczęta, by zadbały o porządek. I oto pewnego razu wchodzę i zastaję zdumiewający ład. Wszystko na swoim miejscu, czyściutko, miło. Pytam, na kogo czekają. Tata tajemniczo się uśmiecha i powiada: „Najmłodsza córka się zakochała i odkąd do domu przychodzi jej chłopiec, wstaje wcześnie rano i robi porządki. Dla niego stać ją i na wysiłek, i na rezygnację z długiego snu”. Miłość dokonała w jej życiu nawrócenia. Przemieniła świat bałaganu, brudu, nieładu w miły, uporządkowany, piękny dom. Ten świat został nie tylko ubogacony wejściem innego człowieka, lecz gruntownie przemieniony – nastawiony na spotkanie, czekający na przeżycie czegoś, co jest piękne.
Dotykamy tu tajemnicy nawrócenia. Człowiek najczęściej żyje w bałaganie, jeśli nie żyje dla kogoś. Trudno dla siebie samego podejmować trud upiększania swego świata, trudno w tym celu zmobilizować swe siły. A nawet jeśli się zdarzy, że ktoś dla siebie samego usiłuje idealnie poukładać swój świat, staje się on zimny, lodowaty. Porządek wprowadzony przez egoizm ostatecznie jest wielką klęską człowieka.
Tysiące ludzi pragną się nawrócić, dostrzegają małość swego świata, potrzebę jego przemienienia i upiększenia, ale nie mają dla kogo tego uczynić. Stąd też nie posiadają dość siły, by tej zmiany dokonać. Istotnym elementem nawrócenia jest odkrycie prawdy, że moje życie ma sens jedynie wówczas, gdy na kogoś czekam, gdy dla kogoś żyję, gdy jestem komuś potrzebny. Chodzi o znalezienie kogoś, dla kogo mogę pracować, tworzyć, trudzić się i cierpieć. Kogoś, komu mogę być potrzebny nawet wówczas, gdy stracę siły, gdy świat zamknie się w granicach łoża boleści, gdy skleroza będzie utrudniać życie mnie i mojemu otoczeniu. Jeśli ten ktoś się znajdzie, w krótkim czasie w domu naszego serca zapanuje ład, zrobi się ciepło i jasno.
Ojciec co drugie słowo rzucał klątwy. Upominała go żona, upominała matka – nic nie pomagało. Ale kiedy usłyszał, że jego synek uczący się mówić jako pierwsze słowo wypowiedział nie „mama” nie „tata” – ale słyszane od niego wulgarne przekleństwo, zaniemówił z wrażenia. W ciągu miesiąca wyrzucił wszystkie ordynarne słowa ze swego słownika. Uczynił to dla dziecka. To czego nie dokonały prośby ani matki, ani żony – dokonała miłość, prawdziwa troska o dobro maleńkiego synka.
Nawrócenie dokonuje się w momencie znalezienia kogoś, dla kogo warto zmobilizować siły, by być dla niego dobrym. Jeśli się to stanie, serce wypełnia dobroć i rozlewa się nie tylko na tego kogo kocha, lecz na całe otoczenie.
Oto Jan Chrzciciel zwraca się do nas z wezwaniem „Nawróćcie się... Przygotujcie drogę Panu. Prostujcie ścieżki dla Niego”. Właśnie dla Niego. Nie dla siebie, ale dla Niego. Innymi słowy Jan pragnie, byśmy odkryli, że Bóg nas kocha, że przychodzi do nas, by nadać naszemu życiu pełny sens. On każdego z nas potrzebuje. I tego twórczego, podziwianego przez otoczenie i tego cierpiącego, zapomnianego, czasem odrzuconego nawet przez najbliższych. Jesteśmy Bogu potrzebni. Trzeba Mu pomóc w zbawianiu świata.
„Nawróćcie się” to tyle samo, co zakochajcie się w Bogu. Gdy serce wypełni miłość, życie stanie się piękne i niezwykle wartościowe.
Ks. Edward Staniek